Dzisiaj po szkole pobiegłam na przystanek i w ostatniej chwili złapałam busa, który i tak zatrzymał się na zatoczce do skrętu jakoś 40 m od przystanku :D W busie spotkałam Weronikę, która ma zresztą dwa własne konie koło domu i jechała dokładnie na ten sam przystanek co ja ;D Mniej więcej w połowie drogi na serpentynach zaczął lać deszcz ;/ Moja pierwsza myśl była o tym jak będzie wyglądać ujeżdżalnia po dwóch dniach ulewnego deszczu... Gdy dojechałam na miejsce to się o tym przekonałam! Ujeżdżalnia składała się z kałuż i błota i nie było nawet mowy o galopie (grrrrrr...). Eliza powiedziała mi, że skupimy się na szczegółach to znaczy: uda, łydki, kolana. Masakra! Nogi mnie tak bolały, że myślałam, że nie wytrzymam. Ku mojemu zdziwieniu ucieszyłam się gdy Eliza kazała wyciągnąć mi nogi ze strzemion ^^
Mam jedno beznadziejne zdjęcie żebyście zobaczyli jak wyglądała ujeżdżalnia:
Ujeżdżalnia jest po skosie, a do tego Malwin śliska się na byle czym -.-
Jeszcze jedno zdjęcie z poprzedniej jazdy żebyście zobaczyli jak fajnie Eliza ma dopasowane akurat pode mnie siodełko ^^
Wiem, że jestem pogarbiona, ale ogarniam co mówi Eliza ;D
No me gusta zupełnie nie ustawiony koń -.- ale jak się z Malwinkiem pilnujemy to jest dobrze ;D
Kończę papa!
p.s. dzięki za komenty ;)
Super blog! Bardzo mi sie podoba i bede czesto wchodzic ;)
OdpowiedzUsuńFakt garbisz się. Ale mi się zdaję czy ty nie masz za krótkich strzemion?
OdpowiedzUsuńNie :) ja na takich często jeżdżę. Długość strzemion zależy od tego na jakich lubimy jeździć ;p
Usuń