Kadie

Kadie

czwartek, 28 lutego 2013

Jakaś nadzieja ;)

Hej!
Wczoraj byłam u Malwina i ze względu na tragiczne warunki na ujeżdżalni nie dało się zbytnio jeździć, więc tylko wsiadłam na oklep, ale i tak zaliczyłam trochę galopu ;) Oprócz tego mam dobrą wiadomość, a dokładnie taką: możliwe, że dam radę wydzierżawić Malwka!!! :D Dzisiaj z mamą siedziałyśmy dość długo nad komputerem i udało nam się ogarnąć, że jeżeli pojadę busem i wysiądę przed estakadą to mogę pójść na autobus, który jedzie około 15 minut to wysiądę akurat pod Pegazem :) Więc umówiłam się z Elizą, że w poniedziałek, albo w sobotę przyjedziemy z mamą żeby obgadać z nią całą sprawę. Może się uda!!! :D Boże ile ja bym dała, żeby tylko na Malwku jeździć. 
A tak wracając do wczorajszego dnia to pierwsze co zastałam to Malwina całego, dosłownie całego w błocie! ;p Na szczęście błoto wczorajsze, więc zaschnięte :) Ogółem mówiąc czyściłam go 30 minut xD
Jeździłam z godzinkę i udało mi się nawet pokłusować chociaż nie będę ukrywać, że na takim podłożu było to dość trudne, ale pod koniec tam gdzie było rozsypane siano dało się pogalopować :) Mam kilka zdjęć i filmik :)







Trzymajcie kciuki, żeby z Malwinem się udało! Plosssse :)

wtorek, 26 lutego 2013

To już koniec...

Dzisiaj zadzwoniła do mnie Eliza i powiedziała, że za tydzień przenosi Malwina do innej stajni i że jeżeli chce na nim jeździć to muszę go wydzierżawić, bo inaczej nie będzie mogła mi prowadzić jazd, ale ta stajnia ma na tyle zły dojazd, że nie mogę tam jeździć, więc moja przygoda z Malwinem doszła końca... Gdy myślisz, że wreszcie się wszystko zaczęło układać to wszystko się sypie... Malwin, był pierwszym koniem do którego się przywiązałam, czy wszystko musi się tak pieprzyć?
Tak bardzo go pokochałam, ale jak widać nie wszystko idzie po naszej myśli.





nie wiem co zrobić z blogiem, ale tak bardzo bym chciała przeżyć to jeszcze raz... Poznać go od nowa i lepiej wykorzystać ten czas.

sobota, 9 lutego 2013

Nieoczekiwany zwrot akcji

Hejo :)
Wczoraj nie dałam rady napisać, ale miałam bardzo ciekawe przeżycia :) 
Po wczorajszej jeździe mam zakwasy w ramionach i plecach, ciekawe...
Przyjechałam do niego z mamą i ucieszyłam się, bo nikogo nie było (nie wolno mi jeździć na nim kiedy są inne konie na ujeżdżalni). Szybko go wyprowadziłam, wyczyściłam i osiodłam. Kiedy wsiadłam zaczęło się ściemniać, więc nie mam zdjęć. 
Stęp i kłus jak zwykle, więc zaczęłam, a raczej próbowałam go wyginać, ale za żadne cuda świata nie mogłam go normalnie skręcić, więc wreszcie miałam już tego dosyć i dosłownie przeciągnęłam go do środka, ujeżdżeniówką pomogłam sobie z przestawieniem zadu. Później zebrałam go i zagalopowałam, długa ściana wszystko spoko, ale na krótkiej zwolnił, więc dałam mu łydkę, a on wybił się z tylnych nóg i ruszył bardzo szybkim galopem. Pierwsze co sobie pomyślałam to "poniósł ?! Ale z niego cham!" xD A później doszło do mnie, że nie wyrobimy się w zakręcie, więc w ostatniej chwili zrobiłam mu tarkę i przeszedł do kłusa. Przez następne 10 minut w kłusie nie pozwalałam mu  żeby chociażby przyspieszył i gdy zagalopowałam koń galopował jak zwykle, czyli nisko głowa i wolny galopik ;) po kilku okrążeniach zmieniłam kierunek i od nowa ta sama sytuacja, więc znowu wykończona kłusowałam przez jakiś czas z nim walcząc, a potem galop i znowu koń grzeczny ^^ Nagrodziłam go, wyjechałam z ujeżdżalni i żeby dobrze zakończyć tą jazdę przejechałam się na pastwiska i z powrotem :) 
To tyle z wczorajszej wizyty u Malwa.